Urlop w Walencji – najlepszy sposób na jesienno-zimową depresję!
„Sorry, taki mamy klimat” – powtarzamy, kiedy mija złota polska jesień, przychodzi listopad i mentalnie przygotowujemy się na co najmniej 5 miesięcy szarugi i beznadziei. Że zimno i mokro, to wiadomo, ale najgorszy jest brak słońca, a co za tym idzie, stałego dopływu witaminy D. Czy wiecie, że jej braki mogą m.in. silnie wpływać na nasz stan psychiczny, a nawet ryzyko występowania depresji? Czyli sprawa jest poważna… ale przecież nie należy się poddawać! Warto szukać rozwiązań, nawet tymczasowych – a do takich należy jesienny albo zimowy urlop w Hiszpanii 🙂 .
Hiszpania to jeden z najcieplejszych krajów europejskich, w którym średnia ilość słonecznych dni w ciągu roku wynosi od 260 do 285. Oczywiście im dalej na południe Hiszpanii, tym cieplej. W regionie Costa Blanca nawet zimą temperatury rzadko spadają poniżej 20 stopni – i dlatego jest to wprost wymarzone miejsce na ucieczkę od polskiej szaro-depresyjnej rzeczywistości. Przekonaliśmy się już o tym w poprzednich latach w Alicante, a w tym roku przyszła pora na Walencję.
Może się wydawać, że trzecie co do wielkości miasto w Hiszpanii (po Madrycie i Barcelonie) to kiepski pomysł na wypoczynek. Nic bardziej mylnego! Walencja to mieszanka tego, co w Hiszpanii najlepsze: zabytkowych dzielnic, nowoczesnej architektury, pięknych plaż i fantastycznych, zielonych parków. A do tego świetnie skomunikowana – jest metro, są tramwaje i pełno ścieżek rowerowych. W sam raz na krótki wypad, jak i dłuższy pobyt. Możliwe też, po odwiedzeniu tego miasta, zakochasz się w nim i będziesz chcieć zostać tu na stałe – nigdy nic nie wiadomo 😉 .
Co do konkretów, to bezpośrednie loty z Polski do Walencji w sezonie jesienno-zimowym oferują tanie linie Ryanair. Wyloty realizowane są z Gdańska, Warszawy i Krakowa na lotnisko Walencja-Manises, położone 8 km na zachód od centrum miasta. Według aktualnych obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa, przy wjeździe do Hiszpanii mamy obowiązek wykonania testu na COVID-19 lub przedstawienia zaświadczenia o przebyciu COVID-19 lub szczepieniu. Z obowiązku tego zwolnione są dzieci do 12. roku życia. Dodatkowo, podróżni przylatujący do Hiszpanii są zobowiązani do wypełnienia formularza sanitarnego (dostępny na stronie www.spth.gob.es lub poprzez bezpłatną aplikację SPAIN TRAVEL HEALTH-SpTH). Formularz generuje kod QR, który należy okazać na granicy. Obowiązek ten nie dotyczy osób zaszczepionych pełną dawką szczepionki (aktualizacja z 12.04.2022).
Uwaga: Władze Hiszpanii co tydzień aktualizują warunki wjazdu w oparciu o liczbę zachorowań na COVID-19 (w ich kraju i na świecie). Aktualne informacje dla podróżujących należy śledzić na stronie polskiego MSZ TUTAJ.
Uff, to tyle z formalności. Dużo? Cóż, jeśli pomyślimy o czekającej nas nagrodzie w postaci błękitnego nieba i temperatur w granicach 20-25 stopni Celsjusza (w środku jesienno-zimowej deprechy!), to musicie przyznać, że jest to „poświęcenie” warte zachodu. Przynajmniej ja polecam! A gdy już znajdziecie się w Walencji (z dziećmi lub bez 😉 ), oto co polecam Wam do zobaczenia – takie absolutne „must-see” każdego turysty:
1. Plaże, plaże, plaże…
Wiadomo, że jak Hiszpania to muszą być plaże – bo są po prostu najlepsze w Europie. I nie chodzi tylko o spektakularne widoki, ale też o czystość i infrastrukturę: prysznice i krany z bieżącą wodą, toalety, stanowiska ratowników, place zabaw, boiska do siatkówki i dostęp dla osób niepełnosprawnych. No i drobny, jasny, czysty, bo regularnie sprzątany, piasek. Poza tzw. sezonem z kąpieli morskich korzystać pewnie nie będziecie, bo jednak temperatura wody wtedy bardziej przypomina Bałtyk w sezonie 😉 , ale już spędzenie całego dnia na plaży to nadal wykonalny (i doskonały!) pomysł. W Walencji polecamy Wam plaże: Playa de la Malvarrosa, która przechodzi bezpośrednio w Playa de la Patacona – ta druga należy już do gminy Alboraya, w której zresztą podczas naszego pobytu mieszkaliśmy. Obie plaże są przepiękne, szerokie i oblegane zarówno przez surferów/kitesurferów, jak i rodziny z dziećmi. Wzdłuż obu plaż można przespacerować się kilkukilometrowym deptakiem, na którym pełno jest barów, restauracji i placów zabaw, jest ścieżka rowerowa, są ławki i zewnętrzne siłownie. Do plaż bez problemu dojedziecie komunikacją miejską.
2. Stare miasto w Walencji
Spacer po starówce to mus, gdziekolwiek jesteście – taka już dola turysty 😉 . Różnica polega na tym, że w Walencji jest to prawdziwa przyjemność! Tutejsze stare miasto jest po prostu przepiękne i pełne atrakcji: imponujące place hiszpańskie z gwarnymi kafejkami, gotyckie kościoły, wielkie pałace i… Święty Graal 😉 . Nas najbardziej zachwycił Plaza del Virgien (Plaça de la Mare de Déu) z XV-wieczną katedrą, w której to właśnie według legendy znajduje się tajemniczy kielich poszukiwany przez rycerzy króla Artura, oraz cudowną Fontanną Turia. Fontanna – z leżącym pośrodku Neptunem – to symboliczne przedstawienie rzeki Turia, z którą Walencja jest silnie powiązana i której zawdzięcza swoje powstanie i rozwój. Trzeba przyznać, że prezentuje się obłędnie!
3. Plaça de l’Ajuntament (Plac Ratuszowy)
To centralne miejsce Walencji, do którego musicie dotrzeć podczas spaceru po tym mieście. Powód jest prosty: to tutaj znajdują się najpiękniejsze i najbardziej okazałe budynki w Walencji. Kilkunastopiętrowe, eleganckie i imponująco zdobione wieżowce w stylu art deco, będące siedzibami hoteli, biur i najdroższych apartamentów. Fantastyczne! Najpiękniejszy wśród nich jest bez wątpienia Ratusz (Ajuntament de València) – od niego wzięła się nazwa całego placu. To prawdziwe arcydzieło architektury zostało wybudowane w stylu barokowym pod koniec XVIII wieku – i nadal równie mocno zachwyca. Podobnie jak fakt, że praktycznie wszystkie budynki na Placu Ratuszowym są śnieżnobiałe. Widzieliście kiedyś zabytkowe kamienice w Polsce „całe na biało”? No właśnie, ja też nie. A szkoda, bo zdecydowanie robią wtedy najlepsze wrażenie.
4. Ogrody Królewskie
5. Miasteczko Sztuki i Nauki
Walencja to nie tylko zabytkowe kamienice i efektowne fontanny, ale też nowoczesność i postęp w najlepszym wydaniu. Ciudad de las Artes y las Ciencias (czyli po polsku: Miasteczko Sztuki i Nauki) jest tego najlepszym przykładem. Jest to z wyglądu mocno futurystyczny kompleks obiektów kulturalno-rozrywkowych, zaprojektowany przez hiszpańskiego architekta Santiago Calatrava. Jego pierwsza część została oddana do użytku już w 1998 roku, a całość budowy zakończyła się natomiast w 2008 roku. Inwestycja miała pokazać nowe oblicze Walencji, właśnie jako miasta zwróconemu ku przyszłości. I trzeba przyznać, że się udało, bo swoim rozmachem to miejsce po dziś dzień robi niesamowite wrażenie!
Wśród atrakcji dla dużych i małych są tu m. in. planetarium z ekranem IMAX, muzeum nauki, palmiarnia, wielka hala koncertowa i oceanarium. Cały kompleks można zwiedzać na jednym łączonym bilecie, albo oddzielnie. Przed podjęciem decyzji dobrze się zastanówcie, bo zwiedzanie całości na pewno zajmie Wam co najmniej 2 dni. My wybraliśmy tym razem tylko oceanarium i polecamy, zwłaszcza, jeśli ktoś jeszcze nigdy nie był w tego typu obiekcie. Fakty mówią same za siebie: 110 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni i około 50 tysięcy zwierząt, reprezentujących około 500 gatunków. Do tego przestronne panoramiczne akwaria, ogromne zbiorniki wodne, z których największy ma pojemność ponad 6 milionów litrów oraz dwa tunele podwodne, w których nad głowami przepływają Wam rekiny i płaszczki. Fascynujący, podwodny świat na przysłowiowe wyciągnięcie ręki!
6. Ogrody Turii
Miasteczko Sztuki i Nauki to bez wątpienia fascynujące miejsce, ale nie wiem, czy jeszcze ciekawszy nie jest park, w którym jestt ono zlokalizowane. A mowa o Ogrodach Turii (Jardines del Turia), czyli ciągnącym się przez 9 km pięknym parku miejskim w sercu Walencji. To prawdziwy ewenement na skalę światową!
Dlaczego? Otóż park ten powstał w osuszonym korycie rzeki Turia, która kiedyś płynęła przez centrum miasta. Po wyjątkowo niszczycielskiej powodzi w 1957 roku, postanowiono „przesunąć” koryto rzeki poza granice Walencji. Ta kontrowersyjna ingerencja w naturę okazała się niezwykle trafionym przedsięwzięciem – nie tylko uchroniła miasto przed kolejnymi katastrofami, ale też zaowocowała stworzeniem fantastycznej zielonej strefy rekreacyjnej, wolnej od samochodów i miejskiego gwaru.
7. Bioparc
Zarówno Ciudad de las Artes y las Ciencias, jak i Parc Gulliver znajdują się na południowym krańcu Ogrodów Turii (czyli jakby bliżej morza 😉 ). Północny kraniec okupuje jest z kolei piękny Cabecera Park wraz ze zlokalizowanym w nim ogrodem zoologicznym Bioparc. I to chyba właśnie Bioparc był naszym największym zaskoczeniem podczas pobytu w Walencji. Osobiście nie przepadam za wizytami w zoo – tak naprawdę od jakiegoś czasu staram się ich unikać (może z wyjątkiem oceanariów). Widok egzotycznych zwierząt w klatkach lub na skandalicznie małych wybiegach jest dla mnie smutny i trudny do zaakceptowania. Ale Bioparc Valencia miał tak wiele entuzjastycznych recenzji i opinii, że postanowiłam pokazać to miejsce moim dzieciom. I – w sumie – nie zawiodłam się!
8. Park Cabecera
W poprzednim punkcie wspomniałam o tym parku, tu myśl rozwinę, bo jest wyjątkowy. Po pierwsze dlatego, że mieści się w nim Bioparc, po drugie dlatego, że jest naprawdę spektakularny. Park Cabecera jest położony w dawnym korycie rzeki Turii i nawiązuje w swojej architekturze do jej pierwotnego krajobrazu. Woda odgrywa tu najważniejszą rolę: są tu stawy, kanały i duże sztuczne jezioro, po którym można pływać wypożyczonymi łódkami i rowerkami wodnymi.
Park jest wyjątkowo malowniczy, są tu rozległe trawniki, w sam raz do wypoczynku i pikników, zielone zakamarki, bujna roślinność, a nawet mała przyjeziorna plaża. Są drewniane pomosty przechodzące w drewniane ścieżki, którymi można spacerować wokół jeziora i podziwiać ryby oraz liczne tutaj żółwie wodne. Place zabaw i położony nad jeziorem bar z tapas tylko dopełniają wakacyjno-weekendowo-relaksującego klimatu . Aha, no i koniecznie musicie wspiąć się na górujące nad parkiem wzgórze (coś à la krakowski Kopiec Kościuszki 😉 ) – rozciąga się stamtąd zachwycający widok na północno-zachodnią część Walencji.
Hiszpańskie parki naprawdę nie mają sobie równych – to zdecydowanie jedna z największych atrakcji tutejszych miast i miasteczek. Po prostu kocham!
9. Lodziarnie Glasol
Teoretycznie, jeśli chodzi o desery, to Hiszpania słynie z churros, a nie z lodów. Ale w tym akurat miejscu lody są genialne! Nie wiem, czy nie najlepsze, jakie jedliśmy w życiu . Oczywiście pomijając włoskie gelato – no ale tamte, jak wiadomo, są poza wszelką lodową konkurencją 😉 . Glasol to hiszpańska sieć lodziarnio-kawiarni z lodami rzemieślniczymi i deserami własnej produkcji. Działają od 2000 roku i chwalą się tym, że przygotowują lody z wielką starannością i z najlepszych naturalnych składników. Niby wyświechtane hasło reklamowe, ale ja tam im wierzę – te smaki i ta konsystencja są niepowtarzalne!
Lodziarnie Glasol znajdziecie w Walencji w kilku miejscach – nam najbardziej przypadła do gustu Glasol Platja niedaleko plaży Malvarosa. Ma całkiem przyjemny wystrój i ogródek na zewnątrz, a w menu oprócz lodów, znajdziecie naleśniki, churrosy, ciasta, ciasteczka, horchatę (czyli popularny napój migdałowy z okolic Walencji), a także przekąski typowo lunchowe. O jakości tych ostatnich wypowiedzieć się nie mogę, bo nie próbowałam, ale lody były prze-py-szne, a ciasta prezentowały się spektakularnie 😉 . Koniecznie zapamiętajcie to miejsce!
10. Port Saplaya
Walencja jest fascynująca między innymi dlatego, że skrywa tak wiele uroczych zakątków – zarówno w centrum, jak i nieco poza nim. Doskonałym tego przykładem jest „mała Wenecja”. Brzmi nieco po włosku? Co zrobić, podobieństwa są nieuniknione 😉
Mała „hiszpańska Wenecja” znajduje się w Port Saplaya, czyli osiedlu należącym do niewielkiej podmiejskiej miejscowości Alboraya i oddalonym od centrum Walencji o zaledwie 5 km. Kolorowe domy i kanały wypełnione wodą od razu przywodzą na myśl romantyczne włoskie miasto . Osiedle to powstało w latach 80-tych ubiegłego wieku i choć początkowo tutejsze budynki miały być tylko domami wakacyjnymi dla Hiszpanów, dzisiaj jest to regularna i „całorocznie” zamieszkana dzielnica. Dzięki kolorowym zabudowaniom, zacumowanym wszędzie łódkom i paru przyjemnym kafejkom, to bardzo fajne miejsce na spacery i relaks… w prawdziwie włoskim klimacie. Bo tiramisu podają tu świetne! 😉
Gdy wyłonicie się już z urokliwych uliczek Portu Saplaya, możecie wybrać się na spacer nadmorską promenadą, przy której znajdziecie kolejne kawiarnie i restauracje (poza sezonem też jest parę otwartych), ławeczki, siłownię pod gołym niebem, a także całkiem nowy i świeży plac zabaw. A wszystko z widokiem na palmy, rozbijające się o brzeg fale i… surferów 😉 . Ach, ta Hiszpania!
11. Park Naturalny Albufera
A jeśli macie ochotę na trochę (choć niewiele 😉 ) dalszą wycieczkę, to polecam z całego serca Park Naturalny Albufera. To położona ok. 10 km na południe od Walencji oaza spokoju i natury w swojej najczystszej postaci. Według opisów, Albufera to jeden z najważniejszych terenów podmokłych w Hiszpanii i obszar specjalnej ochrony ptaków. W rzeczywistości: to miejsce absolutnie niepowtarzalne!
Centralnym punktem rezerwatu przyrody jest Jezioro La Albufera (o powierzchni 23, 94 km²) wraz z otaczającymi je mokradłami i polami ryżowymi (223 km²). Albufera, oddzielona od Morza Śródziemnego przez mierzeję, tworzy cudowną, malowniczą lagunę. Zachwyca bujną roślinnością, ścieżkami edukacyjnymi, stawem Lago del Puchol (który jest siedliskiem najróżniejszych gatunków ptaków), wydmami i przepięknymi jasnymi plażami. To idealne miejsce na spacery i oderwanie się od wielkomiejskiej, gwarnej rzeczywistości Walencji – przeznaczcie sobie cały dzień na taką wycieczkę, nie pożałujecie 🙂 . Ciekawostka: na polach ryżowych wokół Jeziora La Albufera uprawia się ryż będący składnikiem najważniejszego tradycyjnego dania kuchni hiszpańskiej, czyli paelli. A najlepszą paellę zjecie nad Albuferą w miejscowości El Palmar – po prostu pycha!
Do Park Naturalny Albufera dojedziecie autem albo autobusami miejskimi nr 24 i 25. Obie linie odjeżdżają z Walencji, np. z Ciudad de Las Artes. Wpis blogowy opisujący wycieczkę do Albufery znajdziecie TUTAJ.
No Comments