O Polsce, poznawaniu świata i … Sali Małego Podróżnika czyli Muzeum Emigracji w Gdyni
Dzieci i kino? Nie wytrzymają do końca seansu! Dzieci i teatr? Nie zrozumieją! Dzieci i filharmonia? Nie będą wiedziały, jak się zachować! Dzieci i muzeum? Wynudzą się!
A wcale, że nie 😉 Stereotypy są po to, aby je przełamywać – zwłaszcza te dotyczące wychowania dzieci. Zawsze uważałam, że dzieciom należy pokazywać świat już od najmłodszych lat, bo dzięki temu zaspokajają swoją naturalną ciekawość i po prostu lepiej się rozwijają. Instytucje kultury, takie jak kino, teatr czy muzeum, pełnią doskonałą edukacyjną rolę i nigdzie nie jest napisane, że mogą z nich korzystać jedynie dzieci od – dajmy na to – 8. roku życia. Nie ma dolnej granicy dla poszerzania horyzontów i zdobywania nowych umiejętności. Oczywiście, taka nauka zupełnie inaczej wygląda w przypadku 3-latka i 6-latka i wcale nie chodzi o to, żeby dziecko po wizycie np. w teatrze potrafiło streścić oglądaną sztukę, zinterpretować jej znaczenie i jeszcze zapamiętać nazwisko autora. Tak naprawdę w ogóle nie o to chodzi 😉 . Prawdziwy cel to poznanie nowego miejsca, przebywanie z innymi, obcymi ludźmi, obserwowanie otoczenia i zapamiętywanie pewnych określonych wzorców zachowań. Tylko tyle i aż tyle.
Oczywiście, im lepiej przygotowane na wizytę dzieci i dostosowane do ich potrzeb miejsce, tym lepiej. Nikomu nie polecam zabierania maluchów na zwiedzanie wytwornej, renomowanej galerii sztuki, gdzie nie wolno dotykać eksponatów, a z każdego rogu groźnie patrzą na nas panie pilnujące ekspozycji. Na szczęście takie miejsca to już rzadkość, a dookoła powstaje coraz więcej nowoczesnych, interaktywnych i przyjaznych najmłodszym instytucji do obcowania z kulturą i sztuką. Jak choćby fantastyczne Muzeum Emigracji, mieszczące się na ulicy Polskiej 1 w naszej ukochanej Gdyni 🙂 .
Muzeum Emigracji mieści się w sercu gdyńskiego portu i to bez wątpienia jego wielki atut. Historyczny budynek Dworca Morskiego to miejsce o wyjątkowym znaczeniu ( to stąd przez wiele lat odpływały polskie transatlantyki) i ogromnych walorach architektonicznych. Szerokie korytarze, przestronny odrestaurowany hol wejściowy i wysokie okna, a także dobudowany szklany wykusz robią niesamowite wrażenie. Dzieci od razu wyczuwają wyjątkową atmosferę tego miejsca i rozumieją, że w nieodzowny sposób łączy się ono z morzem i statkami. Lokalizacja muzeum pociąga za sobą inne atrakcje, ale o tym pod koniec wpisu 🙂 .
Muzeum przekrojowo przedstawia dzieje polskiej emigracji: od dwustu lat wstecz do czasów współczesnych. Prowadzi nas od Wielkiej Emigracji, poprzez rewolucję przemysłową, obie wojny światowe i czasy PRL-u aż do otwartych granic i Unii Europejskiej. Nie każde dziecko zrozumie powody polityczne i ekonomiczne, dla których nasi rodacy opuszczali kraj, ale na pewno każdy wyjazd warto przedstawiać w kontekście wielkiej wyprawy w nieznane, odkrywania tajemnic i pokonywania własnych słabości. Bardzo pomagają w tym liczne interaktywne stanowiska i instalacje multimedialne, które dla maluchów są pretekstem do świetnej zabawy.
Nam bardzo przypadła do gustu Sala Migracje, gdzie z głośników dobiegają języki funkcjonujące na terytorium naszego kraju od zarania dziejów do XVIII wieku. Gdy stajemy w oznaczonych kołami miejscach, docierają do nas zdania w polskim, niemieckim, ormiańskim, jidisz… Prawdziwy tygiel kulturowy! Świetny dowód na to, że Polska – jak większość krajów – powstała na skutek mieszania się elementów religii, języka i kultury różnych grup, z czego wynika, że różnorodność to sprawa fajna i nie należy jej się obawiać. Dobra lekcja na dzisiejsze czasy 😉 .
Poza filmami, słuchowiskami i interaktywną zabawą, dzieciakom ( i dorosłym!) spodoba się też niemalże teatralna scenografia, przybliżająca podróże Polaków na przestrzeni lat. Prawdziwym hitem jest możliwość wejścia na pokład transatlantyku, z którego podziwiamy realistycznie odtworzony wschód słońca. Efekt, jaki uzyskano dzięki specjalnemu podświetleniu, jest niesamowity! Oprócz rejsu statkiem, można też wybrać się w „lot” samolotem, a także wsiąść do wagonu symbolizującego repatriacje ze Wschodu, gdzie wyświetlana jest jedna z pierwszych, symbolicznych scen „Samych Swoich” 😉 .
Oczywiście jest też i on! Legendarny statek TSS Stefan Batory, tutaj w postaci imponującej, wielkogabarytowej makiety, będącej najbardziej charakterystycznym elementem Muzeum Emigracji. Instalacja „Batory w budowie” prezentuje słynny transatlantyk w fazie konstrukcyjnej – z głośników płyną wiarygodne odgłosy spawarek i stukania młotków. Na makiecie znajdują się projektory wyświetlające filmy i zdjęcia, które fajnie obrazują codzienne życie podczas rejsu.
Ciekawą lekcją historii dla dzieci są na pewno pomieszczenia pełne eksponatów z PRL-u. Znajdziemy tu gigantycznych rozmiarów stary odbiornik radiowy nadający audycje radia Wolna Europa, autentycznego Fiata 126p oraz uliczną budkę telefoniczną, która budzi chyba największą sensację. Podczas gdy rodzice przeżywają sentymentalną podróż do przeszłości, dzieci doznają szoku, że kiedyś przed odbyciem rozmowy telefonicznej trzeba było wrzucić monety do śmiesznego pudła, a potem wykręcić (a nie wystukać!) numer na tarczy. Prawdziwa prehistoria! 😉
Gdy docieramy do końca wystawy, okazuje się, że… to dopiero początek atrakcji 😉 . Na wytrwałe dzieciaki czeka nie lada gratka – specjalnie przeznaczone pomieszczenie do zabawy nazwane Salą Małego Podróżnika. Ależ to jest genialne rozwiązanie!
Brawa ( i wielka wdzięczność!) dla pomysłodawców tego miejsca. Każdy rodzic wie, jak ważne podczas zwiedzania z dziećmi są wszelkie strefy przeznaczone do zabawy. W mieście funkcję tę pełnią skwerki i place zabaw, a w kawiarniach i restauracjach kąciki dla dzieci. Muzea i instytucje kultury mają z tym niestety jeszcze problem, choć coraz więcej tego typu przestrzeni otwiera się też na potrzeby małych zwiedzających. W Warszawie furorę robi Muzeum POLIN ze swoją strefą edukacyjną (zapisujemy ją sobie na naszej liście miejsc do zobaczenia podczas kolejnej wizyty w stolicy), a w Trójmieście to właśnie Muzeum Emigracji nie ma sobie równych.
Sala Małego Podróżnika została przygotowana na kształt statku, w którym czekają na dzieci gry, zabawki, Lego Duplo, przybory do rysowania, stroje do przebieranek, a także drewniany model transatlantyku Batory, duże miękkie klocki i poduchy, na których można się wygodnie rozsiąść i zanurzyć w lekturze wybranej książki. Bo biblioteczka jest tu naprawdę okazała! Na regale pokrywającym całą ścianę znajdują się chyba wszystkie najpopularniejsze w ostatnich latach tytuły dla dzieci, w tym te dotyczące podróży i poznawania świata. Jest tu także edukacyjna układanka multimedialna oraz projektor wyświetlający kultowe polskie kreskówki o tematyce (a jakże!) podróżniczej. Rewelacja!
Jesteśmy oficjalnie zachwyceni Muzeum Emigracji i na pewno będziemy wracać tu po więcej 🙂 . Placówka ma bogatą ofertę edukacyjną skierowaną do dzieci w różnych przedziałach wiekowych, w tym liczne warsztaty i gry muzealne (tutaj szczegóły). Podczas ferii, wakacji i np. Dnia Dziecka nie brakuje aktywności dla najmłodszych, które rozwijają kreatywność i przybliżają dzieciom temat emigracji. Informacje o biletach i godzinach otwarcia znajdziecie w tym miejscu.
Jakby tych wszystkich atrakcji było mało, to po wyjściu z budynku muzeum można natrafić na… zacumowany przy nabrzeżu najprawdziwszy okręt polskiej floty wojennej (my trafiliśmy na ORP Kościuszko!) lub któryś z największych statków wycieczkowych świata, goszczących w Gdyni każdego roku w okresie od maja do października. „Mała” rzecz, a jak cieszy! 🙂
Agata, widzę, że Twoje dzieci faktycznie się nie nudziły, a na dodatek widać ich aktywność i zainteresowanie. Myślę, że nowoczesne i multimedialne obiekty to zupełnie inna para kaloszy, niż obiekty, gdzie można tylko podziwiać eksponaty za szkłem… Nie patrzyłem na to miejsce z perspektywy dzieci, ale faktycznie… myślę, że może się ono podobać.