Norwegia idealna na lato czyli rodzinne wakacje w Trondheim
Dopóki po raz pierwszy nie dotarłam do Norwegii, nie spodziewałam się, że tamtejsze miasta tak wspaniale nadają się zarówno na weekendowy wypad, jak i na dłuższy urlop. Bo przecież Norwegia kojarzy nam się głównie z fantastyczną naturą: rozległymi fiordami, majestatycznymi górami, spektakularnymi wodospadami i zachwycającymi punktami widokowymi. Nie wiedziałam natomiast, że norweskie miasta to też swoiste cuda, pełne kolorowych domków, urokliwych marin, miejskich kąpielisk i zielonych parków, idealnych na relaks i odpoczynek. To wszystko zachwyciło mnie równie mocno w Oslo, w Bergen, jak i w Trondheim – czyli trzecim największym mieście Norwegii i jednocześnie kolejnej odwiedzonej przeze mnie norweskiej destynacji.


Największym atutem miast w Norwegii, według mnie, jest idealnie zbilansowane połączenie przyrody i nowoczesnych rozwiązań: tam szerokie drogi, ekologiczna komunikacja miejska, tunele drogowe czy efektowne budownictwo świetnie współgrają z naturą, która jest dosłownie na wyciągnięcie ręki. W centrum miasta można wykąpać się w fiordzie, można łatwo znaleźć przystań promową i w ciągu kilkunastu – kilkudziesięciu minut wyskoczyć na jedną z okolicznych wysepek, można zrobić kilkukilometrowy spacer leśnym szlakiem turystycznym albo wspiąć się na miejsko-górski punkt widokowy (ewentualnie wjechać na niego nowoczesną kolejką linową lub torową). Oczywiście możliwość cieszenia się tymi wszystkimi zaletami jest mocno uzależniona od pogody, która w Norwegii nie jest takim pewniakiem, jak np. w Hiszpanii. Chociaż ja jak na razie po kilku norweskich wyjazdach mam w tym temacie tylko same dobre doświadczenia i w sumie ciągle czekam na okazję, aby zobaczyć Norwegię w jej stereotypowej, pochmurnej i deszczowej wersji.


Czy warto jechać latem do Trondheim
Do Trondheim dotarliśmy na początku lipca 2025 – w te wakacje, zamiast z roku na rok coraz bardziej gorącego Południa Europy, wybraliśmy chłodną Północ. Hm, to znaczy tak nam się wydawało, że będzie chłodno. Trondheim leży w środkowej części Norwegii, w strefie klimatu umiarkowanego, a ten jak wiadomo w ostatniej dekadzie ulega gwałtownemu ociepleniu w ramach globalnych zmian klimatycznych. I mimo, że „w internetach piszą”, że średnie temperatury maksymalne w środkowej Norwegii osiągają około 18°C w lipcu, to weźcie na to poprawkę. Podczas naszego pobytu temperatury wahały się w okolicach 24-26 stopni, a dzień po naszym wyjeździe osiągnęły już 30 stopni. I utrzymywały się na takim poziomie przez kilkanaście dni! Także mityczną zimną Norwegię chyba można sobie stopniowo zacząć wkładać między bajki.


Co zobaczyć w Trondheim
Zanim przejdę do szczegółowego opisywania rodzinnych atrakcji w Trondheim, skupię się jeszcze na tym, czemu lipiec to doskonały czas na odwiedziny w tym urokliwym mieście ( i w Norwegii w ogóle). Odpowiedź jest następująca: białe noce! Słońce w Trondheim jest widoczne praktycznie przez całą dobę od końca maja do końca lipca. Zachodzi tylko na krótko, gdzieś około ok. godz. 23.40, ale nawet gdy jest pod horyzontem, nie zapada całkowity zmrok, a niebo pozostaje jasne. Białe noce to zjawisko będące częścią dnia polarnego, które występuje na obszarach na północ od koła podbiegunowego, czyli np. w Tromso.

Trondheim, 6 lipca 2025 godz. 23:30
Muszę przyznać, że jest to niezwykłe wrażenie, kiedy po północy siedzisz sobie na balkonie, a świat wygląda jakby dopiero co wybiła godzina 19. Jedynie panująca wokół cisza i tylko sporadycznie majaczące gdzieś w oddali sylwetki ludzi albo samochodów sugerują, że jest znacznie później. Choć prawda jest taka, że Norwegowie podczas białych nocy, około północy, potrafią wyjść pobiegać albo… na spacer z dzieckiem na rowerku biegowym 😉 . Ale jednak większość osób tutaj w tym czasie normalnie śpi i to śpi raczej bez problemów, bo w sypialniach zawieszone są zazwyczaj grube zaciemniające zasłony lub rolety.
Trondheim – atrakcje i aktywności
Skoro już ustaliliśmy, że lato to idealna pora na odwiedzenie Norwegii, to teraz czas pozachwycać się samym Trondheim. A jest czym! Trondheim to liczące około 200 tys mieszkańców, bardzo klimatyczne, kompaktowe miasto, które właścicielka wynajmowanego przez nas mieszkania nazwała nawet „przytulnym”. I jest to całkiem trafione określenie, bo w Trondheim jest po prostu bardzo przyjemnie.

Miasto położone jest nad rzeką Nidelvą, która przepływa przez jego historyczne centrum i wpływa do malowniczego Trondheimsfjordu – musicie przyznać, że to dobrze brzmi. Gdy dodamy do tego jeszcze duży obszar leśny Bymarka (zawierający również rezerwat przyrody), zlokalizowany w zachodniej części Trondheim, to mamy obraz cudownego, zielonego miasta z dużą ilością wody, gdzie w pełni można realizować outdoorowy norweski styl życia, czyli tzw. friluftsliv. Ta filozofia łączy w sobie głęboki szacunek do natury z zaangażowaniem w aktywności na świeżym powietrzu — bez względu na pogodę czy porę roku. No bo w sumie jak jesienią czy zimą zabraknie chwilowo zieleni w Trondheim, to wynagrodzą je na pewno liczne kolorowe zabudowania. Czy pisałam już, jak bardzo uwielbiam norweską architekturę? 🙂

Oto, co trzeba koniecznie zobaczyć (i zrobić) w Trondheim:
Ladestien – spacer z widokiem na fiord
Jeśli jesteśmy w Norwegii, to zacznijmy od tego co typowo norweskie: czyli kontaktu z przyrodą, fiordu i aktywności na świeżym powietrzu. Ladestien to jeden z najpiękniejszych i najbardziej urokliwych szlaków spacerowych w Trondheim. Liczy ok 15 km i ciągnie się wzdłuż wybrzeża Trondheimsfjordu, a konkretnie od Półwyspu Lade aż do spokojnej dzielnicy Ranheim, położonej na wschód od centrum miasta.


Ścieżka prowadzi głównie przez naturę: lasy, łąki, plaże i skaliste zatoczki, ale też obok pięknych norweskich domów i domków. Po drodze znajdziecie pięknie położone miejsca na piknik, ławeczki, pomosty do obserwacji ptaków i tablice informacyjne (także po angielsku) z opisem przyrody i historii danego miejsca. Znajdzie się też parę kawiarenek, oczywiście z obowiązkowymi toaletami i punktami z krystalicznie czystą kranówką.





Bardzo zachęcam Was do wyruszenia na wycieczkę lub choćby krótki spacer szlakiem Ladestien, gdy będziecie w Trondheim. Nie trzeba przejść całej trasy – wystarczy tylko mały fragment, aby cudownie się zrelaksować, patrząc na zieleń i wdychając niepowtarzalny, morski zapach fiordu. Ach, ta Norwegia!
Korsvika – plaża pośród skał
Jeśli wybierzecie się na spacer szlakiem Ladestien – a konkretnie jego częścią biegnącą wokół Półwyspu Lade – to w pewnym momencie dotrzecie na najpopularniejszą w mieście, położoną nad fiordem plażę, czyli Korsvikę. Wprawdzie nie jest to plaża w rozumieniu „bałtyckim” (czyli szeroka, piaszczysta i płaska), co nie znaczy że mniej urokliwa. A w sumie może nawet bardziej?



Korsvika to obszar składający się z kilku małych zatoczek z niewielką piaszczystą plażą i nadmorskimi skałami, z których roztacza się jedna z najlepszych panoram na fiord Trondheim i otaczający krajobraz. Jest to miejsce przyjazne rodzinom, z dużym trawiastym terenem do zabawy i opalania, placem zabaw dla dzieci, stołami piknikowymi, ławkami i miejscami na ognisko. Znajduje się tu również toaleta przystosowana dla osób niepełnosprawnych (czynna w weekendy w zimie i do godziny 22.00 w dni powszednie w sezonie letnim).






Z plaży Korsvika przejdziecie szlakiem Ladestien na inne plaże w okolicy, takie jak choćby oddalona o około 2 km kameralna i – dla odmiany – trawiasta plaża Djupvika. Spacer jest troszkę wymagający ze względu na liczne na tym terenie wzniesienia terenu, ale oferuje piękne widoki na fiord, jak i okoliczne wzgórza.
Ilabekken – wyprawa nad wodospady i jezioro Theisendammen
Trondheim szlakami spacerowymi stoi, więc po Ladestien polecam Wam kolejną perełkę – czyli Ilabekken. Nazwa szlaku pochodzi od niewielkej rzeczki Ilabekken, płynącej przez dzielnicę Ila. Wzdłuż niej prowadzi ścieżka spacerowa, pełna mostków, kładek, dzikiej zieleni i ciekawostek przyrodniczych. Strumień jest stosunkowo krótki, ale ma kilka miejsc, w których woda spływa po kamieniach, tworząc naturalne wodospady i małe kaskady. I jest to absolutnie malownicze!




Aby dodać jeszcze więcej urody temu miejscu, warto wspomnieć, że dolny bieg Ilabekken przepływa przez leśny obszar objęty ochroną jako cenny przyrodniczo teren, zbliżony statusem do rezerwatu. Jest to tzw. zielony korytarz ekologiczny – łącznik między miastem a dziką naturą. Dzięki temu spacer tutaj to cudowny sposób, aby poczuć klimat dzikiej Norwegii, mimo że znajdujemy się zaledwie kilka kilometrów od centrum miasta.

Idąc w górę strumienia, dotrzecie do jeziora Theisendammen, które powstało w XIX wieku jako rezerwuar wody pitnej (jest tu też dość spektakularna tama wodna). Dziś to sztuczne jezioro stanowi popularne wśród mieszkańców Trondheim miejsce wypoczynku i rekreacji. Latem można się tu kąpać, pływać na SUPie, są tu także przygotowane miejsca na ogniska i grilla, co sprawia, że to idealne miejsce na leniwe, rodzinne popołudnie. My spacerowaliśmy tam latem, więc było zielono i uroczo, ale jestem sobie w stanie wyobrazić, że jesienią i zimą jest tam też bardzo klimatycznie.




Warto też wspomnieć, że jezioro Theisendammen znajduje się na wzgórzu Byåsen, położonym na zachód od centrum Trondheim. Ze wzgórza rozciąga się przepiękny widok na centrum Trondheim i fiord – zrozumiałe jest więc, że domy znajdujące się w tej okolicy są jednymi z najdroższych nieruchomości w Trondheim.

Długość szlaku w obie strony, od parku Ilabekken do jeziora Theisendammen, to 4,5 km. Jeśli podczas spaceru zdecydujecie jeszcze okrążyć samo jezioro, to przedłużycie swoją wędrówkę o jakieś 1,8 km.
Twierdza Kristiansten – piknik z panoramą
Po spacerach w naturze, pora przejść do zwiedzania najbardziej popularnych turystycznych miejscówek w Trondheim. Choć tak się akurat składa, że XVII- wieczna, położona na wzgórzu twierdza Kristiansten to nie tylko historyczne miejsce, ale też jeden z najlepszych punktów widokowych właśnie na naturę. Popatrzcie tylko na to!



Z murów twierdzy rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na fiord, okoliczne góry, rzekę Nidelva i dachy Trondheim, a sam teren twierdzy i jej okolic jest zielony, trawiasty i bardzo zadbany (tam roboty koszące są w użyciu cały czas). Teren wokół fortecy jest otwarty i często wykorzystywany jako miejsce spacerów i pikników przez mieszkańców Trondheim i turystów. Czasem odbywają się tu też koncerty, festiwale czy inne wydarzenia plenerowe.



Wstęp na teren twierdzy jest darmowy, a wieża jest otwarta w sezonie letnim jako bezpłatne mini-muzeum, w którym można dodatkowo zjeść gofry lub lody i napić się kawy. Dzieciaki mogą wspinać się po murach, biegać po trawie, a całe miejsce jest idealne na relaks i (podobno!) zachody słońca. Ze wzgórza zejdziecie ulicą Brubakken prosto na stare miasto w Trondheim, a spacerek w dół zajmie Wam maksymalnie 10–15 minut.
Bakklandet – widokówka z windą dla rowerów
Jak już nasycicie się panoramą Trondheim z twierdzy Kristiansten, warto zejść na dół i zanurzyć się w niezwykłych zakątkach starego miasta, czyli Bakklandet. To chyba najbardziej urocza część Trondheim: wąskie brukowane uliczki, niskie, drewniane kolorowe domki, kwiaty w oknach, rowery oparte o ściany i małe stylowe sklepiki oraz kawiarenki z (obowiązkowo!) cynamonkami i kardamonkami. Jest tam kameralnie, sielsko i absolutnie nie jak w muzeum – i takie starówki to ja rozumiem!

Najbardziej rozpoznawalnym punktem starego miasta w Trondheim jest Gamle Bybro, czyli słynny Czerwony Most, z charakterystycznymi drewnianymi łukami. Pochodzi z końca XVII wieku i przez wieki był jedynym mostem łączącym dwie strony miasta. Z mostu rozciąga się jeden z najsłynniejszych widoków w Trondheim – a konkretnie ten:



Kolorowe domy na palach, zlokalizowane tuż nad rzeką Nidelvą to zdecydowanie widoczek, który trafia na niemal każdą pocztówkę z Trondheim i każdą relację na na Instagramie. Ale jeśli mam być szczera, to dla mnie najciekawszym punktem starówki w Trondheim jest Trampe, czyli słynna winda rowerowa, znajdująca się u podnóża stromej ulicy Brubakken – tej samej, którą schodzimy z twierdzy Kristiansten. Trampe CycloCable, bo tak brzmi pełna nazwa tego urządzenia, pomaga pokonać stromy podjazd bez schodzenia z roweru. Rowerzysta musi ustawić jedną stopę na specjalnym „podnóżku” (tzw. footplate), a drugą zostawia na pedale. Mechanizm delikatnie popycha rowerzystę pod górę – przez około 130 metrów, aż na szczyt wzgórza.



Winda rowerowa w Trondheim, będąca niezwykłym wynalazkiem inżynierii miejskiej, działa od 1993 roku, a jej nowoczesna wersja została zainstalowana w 2013 roku. Ciekawe jest jednak to, że została ona odosobnionym przypadkiem w Norwegii i dziś – być może z powodu rosnącej popularności rowerów elektrycznych – jest raczej atrakcją turystyczną niż faktycznie używanym przez mieszkańców urządzeniem i ułatwieniem.
Relaks nas brzegami Nidelvy
Wspomniane wcześniej stare miasto Bakklandet jest zlokalizowane nad rzeką Nidelva, która, nie bez zbytniej przesady, jest prawdziwym sercem Trondheim. Poczujecie to natychmiast, gdy tylko staniecie nad jej brzegami. Nawet w ścisłym centrum miasta, nad Nidelvą jest cicho, spokojnie i klimatycznie. Wzdłuż niej ciągną się malownicze ścieżki spacerowe i rowerowe – częściowo ukryte wśród drzew, częściowo otwarte na stare miasto czy port.


Nie ma tu tłumów, nie ma pośpiechu. Są za to piękne zielone trawniki idealne na piknik, ławki z widoczkiem i zacienione zakątki w sam raz na np. relaks z książką. Popularną aktywnością jest pływanie kajakami po Nidelvie, co pozwala na podziwianie miasta i jego charakterystycznych kolorowych domów z innej perspektywy. Nad Nidelvą nie brakuje wypożyczalni sprzętu wodnego, więc bez problemu można popływać sobie po rzece solo, z rodzinką lub dołączyć do zorganizowanych wycieczek kajakowych.




Kolorowe domy nad Trondheimsfjorden
Pisałam już o tym, jak kolorowa jest starówka w Trondheim i okolice rzeki Nidelvy, ale warto podkreślić, że kolorowe, drewniane zabudowania są charakterystyczne dla całego miasta. Osobiście przepadam za norweską architekturą i naprawdę przepadłam, gdy po raz pierwszy zobaczyłam te ich kolorowe, malownicze domki, które absolutnie fantastycznie kontrastują z surową przyrodą i majestatycznymi pejzażami Norwegii.


Oczywiście warto tu dodać, że kolory domów nie wzięły się znikąd i nie są tylko efektem zamiłowania Norwegów do estetyki i dbałości o otoczenie. Kolorowe domy w Norwegii mają historyczne znaczenie, bo kiedyś określały status materialny i społeczny ich mieszkańców. Najpopularniejszy i najtańszy był kolor czerwony (bo barwnik pozyskiwany był w prosty sposób z krwi ryb), żółty lub pomarańczowy często stosowany był przez bardziej zamożnych mieszkańców, natomiast na kolor najdroższy, czyli biały, mogli pozwolić sobie tylko najbogatsi Norwegowie. Obecnie, jak można się domyślić, kolory budynków nie mają już swojego oryginalnego znaczenia i wybierane są bardziej pod kątem dopasowania do krajobrazu i preferencji właścicieli. I paleta kolorów też jest dużo bardziej zróżnicowana.




Jeśli chcecie zobaczyć najpiękniejsze kolorowe, współczesne budynki w Trondheim to polecam Wam okolice plaży Rotvollfjæra we wschodniej części Trondheim, w dzielnicy Rotvoll. To zdecydowanie mniej turystyczny, ale bardzo malowniczy fragment miasta, gdzie barwne drewniane domy pięknie komponują się z otaczającą przyrodą, zwłaszcza z pobliskimi terenami zielonymi i wodami fiordu. I kolory budynków są naprawdę wspaniałe: dominują pastele, szarości, jest też sporo niebieskiego, a także klasycznych drewnianych akcentów. I zazwyczaj są to wielorodzinne domy, z super zaprojektowanymi i zagospodarowanymi przestrzeniami wspólnymi: ogródki, altanki z grillem, place zabaw i.. pełno ładowarek do samochodów elektrycznych. Jak dla mnie to kwintesencja Norwegii!
Grilstad Marina – idealna miejscówka na lato
Gdybym miała kiedyś zamieszkać w Trondheim i dysponowałabym nieograniczonym budżetem, na pewno miałabym poważny dylemat: czy wybrać kolorowy budynek ze wspomnianych wcześniej okolic Rotvollfjæra czy postawić jednak na położone niedaleko, ale zdecydowanie bardziej nowoczesne osiedle Grilstad Marina? To drugie miejsce ma tę przewagę, że znam je nieco lepiej, bo mieszkaliśmy tam przez tydzień podczas naszego dwutygodniowego wakacyjnego pobytu w Norwegii. I był to tydzień pod każdym względem fantastyczny!



Grilstad Marina to osiedle z 2017 roku, ale nie można powiedzieć, że skończone, bo ciągle powstają tam nowe budynki. I nic dziwnego, bo zarówno sama lokalizacja, jak i architektura są tam doskonałe. Architektura łączy skandynawski design z nowoczesnymi rozwiązaniami, dzięki czemu jest tam zarówno pięknie, jak i funkcjonalnie. Pełno tam zielonych terenów, boisk, placów zabaw z obowiązkowymi powszechnie dostępnymi toaletami, ścieżek rowerowych, terenów do biegania, ławeczek, altanek, hamaków, stołów piknikowych – słowem wszystkiego, co niezbędne do wypoczynku i aktywności na zewnątrz. Ale najlepsza jest bez wątpienia lokalizacja: osiedle Grilstad Marina leży tuż nad Trondheimsfjorden, dzięki czemu widoki są tu fantastyczne i bezpośredni dostęp do wody zapewniony.



Osiedle ma własną plażę z jasnym piaskiem (i oczywiście obowiązkową toaletą!), poza tym jest tu też kilka dodatkowych kąpielisk w typowo norweskim stylu – czytaj: zejścia do wody prostu z pomostów czy nabrzeża. Jak sama nazwa wskazuje, jest tu też marina, gdzie oprócz zacumowanych prywatnych jachtów i zaparkowanych motorówek, znajdziecie wypożyczalnię kajaków i SUPów na godziny. To ostatnie to świetny pomysł – wystarczy wejść na TĘ stronę internetową i zarezerwować oraz opłacić wybrany sprzęt online, a następnie samodzielnie odebrać go ze stanowiska w marinie. Z mariny wypływacie bezpośrednio na fiord, ale możecie też pływać po kanałach poprowadzonych przez całe osiedle. I teraz najważniejsze: wszystkie wspomniane przez mnie atrakcje i udogodnienia są ogólnodostępne i mogą korzystać z nich nie tylko mieszkańcy osiedla. Podczas naszego pobytu nie raz widziałam całe grupy młodzieży czy rodziny przyjeżdżające tutaj autobusami miejskimi na plażowanie czy pikniki. Także spokojnie można dopisać Grilstad Marina do obowiązkowych wakacyjnych miejscówek w Trondheim.



Na koniec taka obserwacja: w niektórych budynkach w Grilstad Marina, balkony zawieszone są tuż nad wodą, do której można bezpośrednio zejść po schodkach lub drabince. Na balkonach oprócz rowerów wszędzie są też kajaki lub SUPy, na których pływają całe rodziny, także z malutkimi dziećmi. Takie zachowania są „charakterystyczne ” dla większości Norwegów, bo dla nich fiord i sporty wodne to po prostu nieodłączny element życia. Absolutnie zachwyca mnie to ich uwielbienie dla aktywności na łonie natury, bez względu na warunki pogodowe. Jeśli podzielacie mój zachwyt, a do tego nie przepadacie za upałami i zamiast leżeć plackiem na plaży, wolicie aktywnie spędzać czas, to Trondheim na pewno Wam się spodoba. To doskonała destynacja na krótszy lub dłuższy urlop: zielona, czysta, nowoczesna i, wbrew pozorom, naprawdę pogodna. Ja tam zaraz wracam!
No Comments