Estoril i Cascais z dziećmi – jak zakochaliśmy się w Portugalii

Portugalia długo nie należała do moich wymarzonych kierunków wakacyjnych, ale od kiedy do niej zawitałam, nie mogę sobie tej wcześniejszej ignorancji wybaczyć 😉  . Może to odległość, a może mała wiedza na temat tego pięknego kraju „na końcu Europy” – faktem jest, że myśląc o południowych wojażach, zawężałam listę do regionu śródziemnomorskiego. To wielki błąd!

Kiedy zaczęliśmy planować wyjazd na tegoroczne ferie zimowe, wiedzieliśmy od razu, że w grę wchodzą tylko miejsca, gdzie temperatura powietrza w lutym przekracza 10 stopni Celsjusza. Żadnych ośnieżonych stoków i siarczystego mrozu! 😉 A że nie czujemy się jeszcze gotowi na długie wielogodzinne loty z naszymi maluchami, wybór padł na południowe krańce Europy i coraz modniejszą Lizbonę. Zachęcała mnie wizja zwiedzania miasta żółtym, zabytkowym tramwajem (czułam, że dzieci też będą zachwycone ) i spacerów krętymi uliczkami pośród kolorowych kamienic. Ileż to fantastycznych zdjęć na Instagrama! 😉

Przylecieliśmy do Lizbony liniami Wizz Air , na lotnisku wynajęliśmy samochód i ruszyliśmy do oddalonego o ok. 25 km Estoril, wypoczynkowego miasteczka nad Oceanem Atlantyckim. To nasz sprawdzony patent podczas wakacji w europejskich metropoliach – zawsze wybieramy nocleg na przedmieściach, najchętniej w mniejszych miejscowościach blisko plaży, aby po całodziennym zwiedzaniu móc wieczorem odetchnąć blisko natury. W Estoril zarezerwowaliśmy nocleg w hotelu Clube do Lago,  który poza sezonem oferuje bardzo atrakcyjne ceny. Dla porównania: za tygodniowy pobyt w apartamencie z aneksem kuchennym zapłaciliśmy mniej niż za 6 dni (z wyżywieniem) w popularnym hotelu rodzinnym na Mazurach, w którym urlopowaliśmy mniej więcej w tym samym terminie w poprzednim roku.

Jak się okazało, do Lizbony mieliśmy już podczas tego pobytu nie powrócić 😉 . Ok, wróciliśmy ostatniego dnia, ale tylko na lotnisko, więc to się jakby nie liczy. Drugiego dnia po przyjeździe do Estoril, nasz młodszy synek się rozchorował i trzeba było szybko zmodyfikować wakacyjne plany. Całodzienne wycieczki do stolicy nie wchodziły już w grę, także podjęliśmy decyzję, że zostajemy na miejscu i niespiesznie zwiedzamy Estoril oraz sąsiednie Cascais. Spacery nad oceanem, zbieranie muszelek na plaży, zwiedzanie parków i pobliskich kafejek. Ostatecznie nie taki zły ten plan, prawda? 🙂 No i przynajmniej mamy teraz pretekst, aby za jakiś czas ponownie wybrać się do Lizbony. Bo to, że jeszcze wrócimy do Portugalii, jest prawie pewne. Ten kraj totalnie nas zauroczył!

Cascais i Estoril to dwa popularne w Portugalii kurorty wypoczynkowe, słynące z pięknych plaż i połączone pieszą promenadą liczącą ok. 3km.  Bez problemu można więc poruszać się między nimi na piechotę. Zwiedzanie rozpoczynamy od Estoril, a dokładnie od miejsca mieszczącego się 2 minuty spacerem od naszego hotelu 🙂 . To  kameralne Muzeum Muzyki Portugalskiej (Museu da Música Portuguesa), zlokalizowane w przepięknym budynku z początku XX wieku. Można tu obejrzeć wystawy poświęcone muzykom pochodzącym z Portugalii, zobaczyć tradycyjne portugalskie instrumenty, a także wysłuchać koncertów. Bilet wstępu kosztuje 3 € .

Ale i tak najpiękniejszy jest otaczający muzeum ogród, z cudowną fontanną i mozaikami ze słynnych portugalskich płytek azulejos.  Człowiek od razu zakochuje się w tych widokach i ma apetyt na więcej!

Z Estoril wyruszamy do Cascais cudowną promenadą wzdłuż oceanu. Jakie tam są widoki! Atlantyk pachnie obłędnie, ma szmaragdowy kolor i jest znacznie bardziej wzburzony niż znane nam morza. Jest wielu spacerowiczów wygrzewających się w słońcu, które tutaj nawet w lutym  przyjemnie ogrzewa policzki. Dzieci biegają po piasku, my pijemy kawę w knajpce z pięknym widoczkiem. Jest bosko 🙂 .

Cascais wita nas elegancką mariną z 600 miejscami cumowniczymi. Podziwiamy luksusowe jachty i spacerujemy wzdłuż przystani, która prowadzi do latarni morskiej i centrum pełnego kolorowych budynków i klimatycznych uliczek. Niedaleko latarni znajduje się fantastyczne miejsce, które odkryjemy trochę później 🙂 . Na razie wybieramy się na zwiedzanie centrum miasta.

Brukowane, wąskie uliczki, barwne zabudowania, sklepiki z rękodziełem, kafejki, ale też butki znanych marek i McDonald’s 😉 . Jest tu wszystko, jest i zabytkowo i turystycznie, ale cały czas niezmiernie uroczo. Widać grupki turystów, ale ponieważ jesteśmy tutaj zimą, nie ma tłumów i wszechobecnego gwaru. Zawsze powtarzam, że najlepsze i najbardziej udane są wakacje poza sezonem (nie tylko z powodu tanich lotów 😉 ).

Cascais jest zielone i pełne bujnej roślinności, nie brakuje tu skwerów i rozległych trawników, po których dzieci mogą biegać do woli. Największym hitem jest jednak Parque Marechal Carmona, najpiękniejszy park, jaki kiedykolwiek widzieliśmy. Prawdziwy tajemniczy ogród znajdujący się tuż obok latarni morskiej 🙂 . Czego tu nie ma! Jest staw dla kaczek, kwietniki, egzotyczne drzewa i krzewy, fontanny, XIX-wieczny dworek z ozdobnymi, malowanymi płytkami, biblioteka, plac zabaw i sala zabaw dla dzieci, a do tego pawie, kury i koguty biegające wśród spacerowiczów i całkowicie oswojone. Ten park nas absolutnie zachwycił, wracaliśmy tu kilkakrotnie. Tylko sobie wyobrażam, jak pięknie musi być tutaj wiosną i latem!

Nasz zachwyt nie maleje, kiedy wybieramy się na wycieczkę w okolice Cascais. Zaledwie 2 km na zachód od miasta znajduje się niepowtarzalna formacja skalna Boca do Inferno (Wrota Piekieł). To jaskinia wyrzeźbiona przez rozbijające się o skały fale Atlantyku, a piekielna nazwa ma podobno związek zarówno z jej kształtem, jak i odgłosami, które można usłyszeć w tym miejscu 😉 . Wrota piekieł podziwiamy z tarasu widokowego, huk fal jest ogłuszający, wiatr urywa nam głowy, ale wrażenia są niezapomniane 🙂 .

10 km dalej jest plaża Guincho, słynąca z ogromnych fal i z tego powodu ukochana przez surferów. Plaża znajduje się na terenie parku narodowego Serra de Sintra, jest więc trochę dzika, bardzo rozległa i zachwycająco piękna. To prawdziwy cud natury! Od razu przypominają mi się wszystkie oglądane filmy z Oceanem Atlantyckim w roli głównej 🙂 . Jesteśmy na tej ogromnej plaży praktycznie sami i jest to niezwykłe doświadczenie. Dzieci są oszołomione wielką piaskownicą, którą mają tylko dla siebie 😉 . Już wiemy, że nie będziemy chcieli stąd wyjeżdżać.

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło 😉 . Do Lizbony ostatecznie nie dotarliśmy, ale Portugalia nas urzekła i rozkochała w sobie, choć tak naprawdę widzieliśmy tylko jej niewielki fragment. Na pewno jest to miejsce na Ziemi, do którego chce się wracać i odkrywać na nowo. Fantastyczny klimat, spektakularne krajobrazy, malownicze miasteczka i przepiękni ludzie – fascynująca mieszanka, która nikogo nie pozostawi obojętnym. I dzieci i dorośli czują się tutaj wyjątkowo dobrze. Świetne miejsce na rodzinne wakacje.  I do tego znajduje się ona na naszym dobrym, starym kontynencie 🙂 . Pełnia szczęścia!

About

No Comments

Leave a Comment